wtorek, 14 maja 2019

21

Kochani, dziękuję Wam za cierpliwość - od tego chcę zacząć, bo naprawdę to doceniam. Ostatnie dni były dla mnie dosyć ciężkie, skomplikowane, niezrozumiałe, a chyba najgorsze w nich jest to, że były takie bez powodu - po prostu takie był i tyle.

Dlatego też posty nie pojawiały się w terminie - jak zresztą widzicie, po majówce posty miały regularnie się pojawiać, tymczasem jest już tydzień po majówce, a postów jak nie było, tak nie ma i raczej już ich nie będzie. Nie chodzi mi o to, że kończę z blogowaniem, broń Boże, ale nie chcę już nadrabiać tych straconych postów. Ten czas był mi potrzebny, żeby nabrać sił, zrozumieć kilka rzeczy, a teraz jest mój czas na powrót! Więc serdecznie Was wszystkich ponownie witam ♥

Zacznijmy może od tego, że w blogu się coś zmieni! Posty niedzielne będą nadal się pojawiać o 12, bo jest to odpowiednia pora, będę miała czas, by je napisać, więc wszystko powinno się pojawiać, być może z delikatnymi poślizgami, ale jednak w niedzielę! Zmieni się natomiast forma postów #TWMZ - ostatnie pięć postów pisałam jak ze ściągi - zerkałam na poprzedni post i pisałam, wedle wzoru, co mi, osobiście nie odpowiada, więc postanowiłam to zmienić. Nie jestem szczególnie zorganizowaną osobą, więc takie punktowanie, nadawanie tytułów, nie jest mi na rękę - stąd też posty te będą bardziej dłuższą formą pisemną, jak moje pozostałe, co, mam nadzieję, nie będzie Wam przeszkadzać! Poza tym, od czasu do czasu będą się pojawiały wiersze, piosenki, inne dziwne i śmieszne rzeczy, będą wrzucane bez zapowiedzi, zależy wszystko od mojej motywacji, ale też i od tego, czy będę miała wenę! Poza tym, dalej proszę Was o komentowanie, wysyłanie maili, odzywanie się na platformach społecznościowych, bo sama wiedza, że ktoś faktycznie czyta moje wypociny, daje mi mega kopa i motywację do pisania kolejnych. Raz jeszcze, dziękuję Wam za cierpliwość i dziękuję za to, że tutaj jesteście! ♥

A teraz, przechodząc do tajemniczego tematu mojego posta: 21.
Moi drodzy, odzywam się do Was już nie jako 20-latka, ale jako 21-latka! Powiem Wam szczerze, że ja tej różnicy wcale, a wcale nie czuje - gdzieś w głowie nadal mam 12 lat i nic ani nikt tego nie zmieni.
Ale moje urodziny do idealnych nie należały - prawdę mówiąc, były to jedne z najgorszych urodzin w moim życiu. Broń Boże, nie jest to spowodowane samymi urodzinami: pogoda dopisała, goście dobrze się bawili i naprawdę, wszystko szło gładko, ale jest jedna rzecz, która gładko nie poszła - a tą rzeczą było moje nastawienie. Od przedurodzinowego czwartku miałam zepsuty humor - wstałam i nic, ale to naprawdę NIC nie szło po mojej myśli. Pomyślałam, dobra, to jeden dzień, pewnie minie... Jakże się myliłam. Kolejne dni były już tylko gorsze... Dzisiaj mamy pourodzinowy wtorek, a mój humor zbytnio się nie zmienił. Dalej nic mi się nie chcę, dalej nie mam na nic ochoty, dalej nie mam humoru... Nie jest to też spowodowane pogodą, bo uwielbiam pory deszczowe! Po prostu tak czasem w życiu bywa - nie ma się humoru i kropka. Jeżeli cokolwiek chcecie z tego wyciągnąć, wyciągnijcie proszę to, że życie jest, jakie jest. Czasem trzeba popłakać, tylko po to, żeby później wziąć się w garść i zacząć działać - ten krok jeszcze u mnie nie nastąpił. ale jestem pewna, że szybciej czy później nadejdzie i wszystko ponownie zmieni się na lepsze. Poza tym, przecież w życiu nie może być cały czas fajnie - wtedy nawet nie wiedzielibyśmy, że jest fajnie, bo nie mielibyśmy żadnego porównania. Ale, mimo tych ch*jowych humorów, słabych dni, najgorszych chwil, trzeba dalej iść do przodu - życie nigdy nie staje w miejscu, nie ma przerw, to nie jest też próba generalna - to jest premiera, na której trzeba dać z siebie wszystko, jeżeli chce się coś osiągnąć. Bynajmniej ja tak uważam.

Podsumowując poprzedni tydzień i tydzień przed tym, był zaskakujące, dziwne, dziwaczne, a w pewnych momentach zepsute na maxa. Były też oczywiście momenty, które zapierały dech w piersiach i momenty, które chciało by się odtwarzać ponownie do końca życia i o jeden dzień dłużej. Te tygodnie po prostu były podsumowaniem mojego życia - był pełne mnie: od tych najsmutniejszych, przez te OK, aż po te najlepsze. Nic dodać, nic ująć. Były takie, jak ja - (a)typowe 😉

Najważniejsze, czego się w nich nauczyłam, to tego, że życie bywa zaskakujące, ale najważniejsza jest Nasza reakcja - czy poddamy się na pierwszym zakręcie? Czy podniesiemy się z kolan i będziemy przeć dalej? Czy stwierdzimy, że nie warto? Czegokolwiek byśmy nie zrobili, najważniejsze, żeby odpowiedź była zgodna z Nami - nie róbmy niczego dla kogoś, a dla samych siebie. Nie poddawajmy się za łatwo, szczególnie nie przy rzeczach, nad którymi Nam najbardziej zależy. Nieważne, jak wolno, ale ważne, że idziemy do przodu. I z tym Was, moi drodzy, pozostawiam. Trzymajcie się cieplutko i do piątku ♥

klaudia

instagram: @tbkrnk
twitter: @tbkrnk
snapchat: @ksiezniczkac
mail: tabakiernikk@gmail.com

1 komentarz:

  1. Super wpis
    No tak każdy z nas ma lepsze i niestety te gorsze dni...

    Ważne aby to co robimy robić dla siebie, bo nikt tego bardziej niż my sami nie doceni...
    Pozdro

    OdpowiedzUsuń