niedziela, 7 kwietnia 2019

z m i a n y. ♥

Cześć! To znowu ja, powracam chyba na swoje tereny blogowania, zobaczymy co z tego wyjdzie.

"It's never too late to change your life" - "Nigdy nie jest za późno aby zmienić swoje życie"

Chcę abyście zapamiętali ten oto cytat, przynajmniej na ten wpis, bo będzie on bardzo ważny.


Całe swoje życie spędziłam w tzw. comfort zone, czyli dosłownie strefie komfortu: nie wymagałam wiele od siebie, od swojego środowiska, lubiłam się czuć komfortowo we wszelkich sytuacjach i nie bardzo lubiłam zmiany.
Na jedną zmianę na pewno się nie zgadzałam: na brak ojca w moim życiu, czyli rozwód moich rodziców. Niestety, nie była to moja decyzja, ale stało się jak się stało. I, chociaż nie powinnam, to powiem, że nie jest mi tego jakoś super szkoda. Wiecie czemu? Bo doskonale wiem, że tak się musiało stać. Sytuacja, którą musiałam wtedy przejść była nie do opisania. Mój mózg został rzucany we wszelkie możliwe strony, nie wiedziałam już sama komu wierzyć, komu ufać. Przez rok cholernie podupadłam: z cholernie szczęśliwej, pełnej energii nastolatki do osoby, której wszystko zwisało, spała całymi dniami i była wrakiem człowieka. Nie zależało mi na niczym: ocenach, przyjaźniach, wyglądzie, życiu, naprawdę na niczym. Odwróciłam się od mamy, od kościoła, od całej rodziny, wszystkich przyjaciół. Było cholernie, naprawdę cholernie ciężko. Niestety, zdaje sobie sprawę po tylu latach, że byłam manipulowana na wszelkie sposoby i przez to byłam zniszczona zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Szczerze powiedziawszy, w tamtym momencie mojego życia nie myślałam o niczym innym, jak o tym, by to życie zakończyć; wydawało się, że nic nie ma sensu.

I nagle coś się zmieniło. Chciałabym Wam powiedzieć, co, ale niestety sama do końca nie pamiętam. Zapewne miało to związek z faktycznym ROZWODEM rodziców, końcem przepychanek, wielokrotnymi wizytami u (chu*owego) psychologa, w końcu psychiatry i, cóż, to była PODRÓŻ życia. Fizycznie podróżowałam w różne miejsca: Chorwacja, Węgry, Słowacja, Czechy, Niemcy, Wielka Brytania, Hiszpania, Kanada, oczywiście Polska, ale najgorszą podróżą na pewno była ta psychiczna podczas rozwodu rodziców. Nie jestem Wam w stanie powiedzieć, co było najgorsze: zupełne odrzucenie przez ojca, tamtą część rodziny, ale wiem, że czułam się przez cholernie dłgui czas jak przedmiot. Dzięki pomocy najwspanialszej na świecie pani Psycholog (dla zainteresowanych, jeśli ktoś by chciał kontakt, to piszcie na priv - mail, insta, twitter, śmiało!) wyszłam z tego z nielicznymi ranami. Powiem Wam szczerze, że ja sama tej zmiany nie zauważyłam, przez cholernie długi czas. Po prostu żyłam z dnia na dzień, aż pewnego razu moje przyjaciółki zauważyły moją zmianę, jak cholernie są ze mnie dumne i wtedy dopiero zdałąm sobie sprawę, żę faktycznie, jestem zupełnie innym człowiekiem.

W wieku 20. lat przeszłam wiele zmian: dobrych, złych, makabrycznych, nijakich...:
- z osoby, która najchętniej odebrałaby sobie życie, do osoby, która cieszy się każdą chwilą, każdym dniem, każdą drobnostką;
- z osoby, która najchętniej rozbiłaby wszystkie lustra, byleby tylko nie patrzeć na swoje okropne ciało, do osoby, która akceptuje siebie taką, jaką jest, z wieloma wadami, wiedząc, że nikt, NIKT, nie jest idealny;
- z osoby, która najchętniej zabiłaby swojego największego wroga, którą przez jakiś czas była własna Matka, do osoby, która bez tej najukochańszej istoty na ziemii, najlepszej przyjaciółki, mojej Mamiśki, nie wyobraża sobie ani dnia;
- z osoby, która cały czas chodziła smutna, zmarkotniała, nie radziła sobie z niczym, ciągle płakała, do osoby, która w końcu się uśmiecha, nawet bez powodu;
- z osoby, która nienawidziła całej swojej osoby, przejmowała się każdym słowem krytyki, każdym złym spojrzeniem, do osoby, która wie, że jej ciało to świątynia, ma je tylko jedno, szuka rozwiązań do wszelkich problemów, ma w dupie krytykę osób, które nie wiedzą przez co przeszła, cieszy się swoim życiem w każdym, najmniejszym stopniu;
- z cholernie negatywnej, tryskającej złem osoby, w osobę, która rozsiewa dobro, pozytywną energię i szczęście każdej napotkanej osobie.

Wiem, że przede mną jeszcze na pewno wiele zmian, bo zmiany w naszym życiu są potrzebne, nie można ich omijać, nie można całego życia spędzić w swojej strefie komfortu, bo nie można byłoby tego nazwać życiem. Przede mną wiele upadków, ale i wiele uniesień, a ja na wszystkie jestem gotowa.


Nigdy nie jest za późno, aby zmienić swoje życie. Każde, nawet najmniejsze, rzeczy, które robimy inaczej, w przyszłości mogą przynieść olbrzymi skutek. Tylko MY mamy wpływ na swoje życie, decyzja jest w Naszych rękach, co chcemy z nim zrobić.

A ja, tu i teraz, deklaruje, że nadchodzą wielkie zmiany. Czuje to w moich kościach, czuje to w mojej głowie, czuję, że to, co dobre, powoli, bo powoli, ale nadchodzi. I nie mogę się doczekać.


Miłego tygodnia ♥

klaudia x

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz