niedziela, 19 maja 2019

oczy.

siedzę przed tym pustym arkuszem już jakiś czas i jakoś słowa same nie chcą się wylać.
sama nie wiem, co się ostatnio działo, ale wiem, że jestem najszczęśliwszą osobą na świecie.
mam najwspanialszą mamę na świecie. jest najwspanialszą przyjaciółką, jaką można by było sobie wyobrazić. osobą, której bezgranicznie ufam. osobą, za którą wskoczyłbym w ogień.
mam wokół siebie najwspanialszych ludzi na świecie. moje kuzynki, które są dla mnie jak siostry. moją najlepszą przyjaciółkę, śmiałabym nazwać ją siostrą, z którą może i nie widzę się codziennie, ale zawsze dla siebie jesteśmy, bez względu na wszystko. najwspanialsze przyjaciółki ze studiów, które może i znam trochę ponad pół roku, ale już nie wyobrażam sobie bez nich ani dnia.
najlepszego psiura, jakiego byłam w stanie sobie wyobrazić, w którym też mam najlepszego przyjaciela i kompana.
trafiłam do najlepszej grupy na studiach, która może i czasem jest wkurzająca, ale mimo wszystko lepszej nie mogłabym sobie wyobrazić.
mam wszystkiego pod dostatkiem. oczywiście, zawsze mogłoby być lepiej, ale mam dach nad głową, dostęp do wody, prądu, internetu, jest mi ciepło, mam wygodne łóżko, wszystkiego pod dostatkiem.
spełniam (powoli) moje najskrytsze marzenia. nie boję się krytyki. wychodzę ze swojej strefy komfortu. piszę wiersze, opowiadania, piosenki. planuje podróże, te mniejsze i większe. przygody.
nie brakuje mi miłości. szczęścia. niczego.
a mimo wszystko, nieraz nie jest tak fajnie. nieraz nie chce mi się wstawać z łóżka i jedyne co bym robiła, to spała. nieraz mam w dupie to, że omijam zajęcia i poddaje się. ta dziewczyna, którą widzicie na instagramie czy w prawdziwym życiu nieraz zamyka się w sobie na tyle, że w środku jej całe życie leży w gruzach. i chociaż na zewnątrz się uśmiecha, to w środku ma ochotę umrzeć.
tak właśnie wygląda choroba afektywna dwubiegunowa. nie jest widoczna gołym okiem. zresztą, nie tylko chad, ale wszelkie zaburzenia psychiczne. 
a mimo wszystko, dalej się uśmiecham. dalej zdaje sobie sprawę, że mam wszystko. dalej jestem wdzięczna. dalej piszę wiersze, opowiadania, piosenki. dalej żyję, jakby nigdy nic. ale jest jeden słaby punkt, a kiedy w niego spojrzycie, zasłona dymna znika i widzicie już wszystko: oczy. w oczach widzicie wszystko. trzeba tylko chcieć to widzieć.

nie piszę tego dla sympatii, dla współczucia, czegokolwiek z tej kategorii. chcę, żeby to był taki wake up call - żebyście wiedzieli, że nieraz ludzie są wspaniałymi aktorami - w środku krzyczą, a na zewnątrz jest wszystko w porządku. straciliśmy już wiele cudownych osób właśnie dlatego, że nikt się tym nie przejął - Mac Miller, Avicii, Anthony Bourdain, Kate Spade. obudźmy się. nie chodzi tylko o celebrytów, ale o normalnych ludzi, pomiędzy nami. rozmawiajmy, często. odzywajmy się do siebie, często. ratujmy się nawzajem. każdy ma przecież swoje limity. 

choroby psychiczne istnieją i są poważne, nie są wcale wykorzystywane dla atencji. życie jest ciężkie, trudne, wszyscy o tym wiemy. jedni radzą sobie lepiej, niż drudzy. otwórzmy się na drugiego człowieka, nigdy nie wiadomo, co w nim siedzi. rozmawiajmy. rozmawiajmy. r o z m a w i a j m y!

klaudia

social media:
instagram: @tbkrnk
twitter: @tbkrnk
snapchat: @ksiezniczkac

2 komentarze:

  1. W punkt. Dziękuję za ten post - sama mam ogromną tendencję do nakładania maski zakręconego śmieszka, podczas gdy wewnątrz mnie dzieją się rozmaite rzeczy.
    Trzymam mocno za Ciebie kciuki - wiem, że jesteś na tyle silna, by walczyć z trudnościami, jakie stawia choroba i wiem, że wstaniesz po każdym upadku. Ściskam ❤️

    OdpowiedzUsuń