mam 21 lat, a czuję jak życie ucieka mi z rąk.
ten tydzień był... TYGODNIEM, i to chyba jednym z cięższych tygodni, jakie przeżyłam.
siedzę sobie teraz, w sobotę, o godzinie 20, wykąpana, z tłustymi jak cholera włosami, zajadając się czipsami i popijając wodę i Desperadosa na zmianę, a z oczu kapią mi łzy. nie wiem czemu, ale nie mam siły nawet tego wszystkiego tutaj pisać. jest mi ciężko, naprawdę, cholernie ciężko.
niby nic się nie działo. zaczęłam pracę, która sprawia mi sporo przyjemności, w której mam możliwość wychodzić ze swojej strefy komfortu i się rozwijać. mam zajebistych przyjaciół, dzięki którym czuję, że żyję i mam dla kogo żyć. mam cudowną mamę, dzięki której świat jest piękniejszy. zasadniczo mam wszystko, o czym mogłabym marzyć. naprawdę to doceniam, cholernie to doceniam. ale mimo wszystko, są takie tygodnie jak ten. gdzie niby nic się nie dzieje, ale życie ucieka. i to najbardziej boli. że naprawdę nic się nie dzieje. po prostu zdajesz sobie sprawę, że wkurwia cię, że nic się nie dzieje. że może i masz to wszystko z powyższych, pracę, rodzinę, przyjaciół, ale cię coś niewiarygodnie wkurwia. a tym "czymś" jesteś ty sama. bo masz wszystko, doceniasz to jak cholera, a jednak jesteś wkurwiona na cały wszechświat, bo to ty jesteś problemem.
zdajesz sobie sprawę, że wyglądasz jak trzydrzwiowa szafa. że masz setki rozstępów, cellulit, ogromny brzuch, dupę, uda, ramiona, masz miliony niedoskonałości. nie potrafisz się do siebie uśmiechnąć, do swojego odbicia w lustrze, nienawidzisz patrzeć na zdjęcia, słabią cię wszelkie okazje, gdzie musisz ubrać sukienkę, czy po prostu ubrać się w cokolwiek innego, niż legginsy. wnierwia cię, jak makijaż nie przykrywa każdej niedoskonałości na twarzy, wkurwia cię, że masz niedoskonałości na całym ciele. wkurwia cię fakt, że istniejesz.
wkurwia cię fakt, że nie jesteś idealna, nie jesteś taka, jaką chciałaś być. nic nie idzie po twojej myśli. wszystko się jebie. nie chce ci się nawet wstać z łóżka, leżałabyś tylko i ryczała. widzisz jak wszystkim dookoła się układa, są w szczęśliwych związkach, spotykają się ze znajomymi, jeżdżą po całym świecie, maja plan na życie... a ty nie wiesz zupełnie nic. stoisz w miejscu, o ile się nie cofasz. brakuje ci słów, żeby cokolwiek napisać. brakuje ci nawet dźwięków.
nie mam siły. z jednej strony wiem, że to przejdzie, że za chwilę znowu będę szczęśliwa, ale... gdzieś w głębi duszy będę się tak jeszcze długo czuła. długo jeszcze będę sobie zadawać te wszystkie pytania, które mam w głowie, a wieczność zajmie mi znalezienie na nich odpowiedzi. i powiem wam, że to boli. boli mnie to, że nie mogę żyć swoim życiem. że ciągle porównuje się z innymi. że nie mam nawet kurwa siły wam jakoś tego logicznie opisać. jedyne wyrażenie, które w jakiś sposób oddaje tą sytuację, to zwyczajne ja pierdole i nic poza tym.
mam nadzieję, że za tydzień spotkamy się w lepszym humorze. i że będzie nam się chciało.
przepraszam za ten post, ale tak się czuję, nie zamierzam nikogo, a przede wszystkim siebie, oszukiwać.
miłego tygodnia
klaudia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz