niedziela, 28 lipca 2019

Jak to jest mieć "starą duszę"?

Witam Was w to niedzielne popołudnie z nowym wpisem na blogu! :)
Powiem Wam, że sporą część tygodnia spędziłam na zastanawianiu się, czy aby na pewno udostępniłam posta w zeszłą niedzielę: ten tydzień wydawał się tak cholernie długi, że myślałam, że minęła już jedna niedziela! U mnie w tym tygodniu było wielkie malowanie! W końcu, po trzech latach czekania, mój pokój jest lawendowo-grafitowy i w końcu czuję się jak u siebie.
Ale nie o tym dzisiaj, a o "starych duszach".
Nie wiecie, co to? Cóż, termin ten nie jest do końca znany w polskiej kulturze, ale w sumie co jest znane w polskiej kulturze? Po ostatnich wydarzeniach w Białymstoku kwestionuje swoje korzenie. Brak tolerancji, ale też zwyczajne chamstwo, wychodziło z tych "Polaków". Jedyne, co mi się "podobało" w tym wydarzeniu, to wywiad z jedną Polką, która mówiła o tej sytuacji. Jak znajdę, to pojawi się [LINK].
Mniejsza z tym, przechodząc do FAKTYCZNEGO tematu tego posta, "stara dusza", z angielskiego old soul, to osoba, która jak na swój wiek jest bardzo dojrzała i zazwyczaj nie dogaduje się z rówieśnikami, bo nie mają wspólnych tematów. Uważam się za przedstawicielkę tej grupy z wielu powodów. W jednym z angielskich artykułów, jakie czytałam na ten temat, podawano 9 znaków "starej duszy", a ja, chcąc nie chcąc, zgadzałam się z każdym z nich.

Jako 21-latka, mam wrażenie, że przeżyłam więcej, niż niejeden 40-latek. Czuję się na dużo dojrzalszą, nie pojmuję przejmowania się bzdetami typu lajki na fejsie czy instagramie, jaki mam telefon czy skąd mam ciuchy. Zwisa mi to i powiewa, bo doskonale wiem, że to, co się liczy, to jakim człowiekiem się jest. Możesz chodzić do kościoła, być religijnym człowiekiem, dawać na ubogich, ale jeżeli traktujesz drugiego człowieka jak psa, to ja dziękuję. 

Nie lubię rozmawiać o niczym: rozmowy o pogodzie, o tym jak leci? Nudzą mnie, i to bardzo. Znalazłam garstkę osób, z którymi mogę faktycznie pogadać na wszelkie możliwe tematy i się z Nimi nie nudzę, są dla mnie na miarę złota. Mnie obchodzi jakość, a nie ilość. Nie potrzebuję mieć setek znajomych, z którymi zamienię dwa słowa raz na kilka dni; potrzebuję prawdziwych przyjaciół, którym mogę się zwierzyć ze wszystkiego i czuć bezpiecznie. I takie właśnie osoby w moim życiu mam i naprawdę bardzo je sobie cenię.

Dla mnie nie ma tematów tabu. Jeżeli coś się dzieje, jest jakiś problem, to otwarcie o tym mówię, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że nie wszyscy tak mają i mogą zareagować inaczej ode mnie, jestem przygotowana na takie sytuacje; przeszłam przez setki takich sytuacji, wiem, jak to jest się czuć niekomfortowo w takich sytuacjach i, chociaż chciałabym ich za wszelką cenę uniknąć, wiem, że mogą się zdarzyć. Często przez moją bezpośredniość jestem postrzegana jako wredna lub niemająca którejś tam klepki, innymi słowami nie umiem się zamknąć. A ja po prostu lubię wiedzieć na czym stoję i co się dzieję.

Nieraz jestem uznawana jako pojebana - nie potrafię znaleźć innego słowa - bo interesują mnie inne sprawy, niż większości ludzi w moim wieku, chcąc nie chcąc, dla tych ludzi jestem czarną owcą, samotnym wilkiem, chociaż tak naprawdę nie jest. Po prostu interesuję się tematami, którymi oni się nie interesują - dzięki Bogu za ludzi, którzy się nimi interesują.

Nieraz nie wiem co powiedzieć. Mam emocje, których nie da się ubrać w słowa, a słowa, które mogłabym użyć do ich opisania, znaczą zupełnie coś innego dla innych ludzi. Nie tylko jest to spowodowane tym, że mieszają mi się język angielski z polskim, ale też tym, że dla mnie wszelkie emocje mają głębsze znaczenie, niż dla innych ludzi. Mam nadzieję, że jest w tym akapicie sens.

Z łatwością się wykańczam - psychicznie i fizycznie. Za dużo spędzania czasu z ludźmi i potrzebuję miesiąca przerwy na regenerację. Tym bardziej dla osoby bardziej introwertycznej, to jest dla mnie jeszcze bardziej odczuwalne. Jeżeli w pokoju znajduje się więcej niż 5 ludzi, czuję się bardzo nieswojo. Stąd moje ostatnie ataki paniki - te większe i te mniejsze. Jako osoba empatyczna, odczuwam też emocje osoby trzeciej - wpasowuje się w jej emocje, w jej aktualną sytuację i czuję to tak, jakbym nią była.

W wieku 21 lat, nigdy nie miałam chłopaka. Z jednej strony mnie to naprawdę cholernie boli: czasami po prostu chce się przytulić do kogoś ważnego, innego od mojej mamy, chodzić z kimś za rękę, mieć tą relację z inną osobą. Wmawiam sobie, że czekam na tego kogoś, kto wstrząśnie całym moim światem, bo wolę poczekać, niż mieć byle kogo. Z drugiej strony lubię być samotną duszą. Doskonale wiem, że cholernie ciężko będzie mi znaleźć złoty środek w jakiejkolwiek relacji. Ale będziemy próbować, bo po to żyjemy, by uczyć się na błędach swoich, a nie innych.

Widzę wiele ścieżek przede mną, dlatego kiedy przychodzi czas na podjęcie decyzji, jest mi cholernie ciężko, bo widzę wszystkie wady, ale i zalety wszelkich wyborów, przez co mam mętlik w głowie. Ale dzięki temu rozumiem akcje i wybory innych dużo bardziej, bo wiem, co musieli przeżyć, by osiągnąć to, co mają. 

Nie znalazłam jeszcze swojego miejsca. Swojego miejsca, gdzie czułabym się w 100% komfortowo, nawet we własnym domu nie czuję się do końca komfortowo. Tym bardziej w aktualnej sytuacji Polski, mam wrażenie, że najwyższy czas zbierać manaty i znikać. Ale świat stoi przede mną otworem i wiem, że kiedyś znajdę swoje bezpieczne miejsce, swój prawdziwy dom.

Odpowiadając na pytanie z tytułu postu? Stara dusza otwiera Ci oczy na świat i pozwala zrozumieć głębszą prawdę. Jest to uczucie, którego nie da się opisać, ale w "ziemskich" słowach, jest to po prostu wspaniałe, cudowne, magiczne. Mimo swoich wad i zalet, nie zamieniłabym jej na żadną inną. Życie z tą duszą jest na pewno dużo ciekawsze, niż z jakąkolwiek inną.

A ty? Jesteś "starą duszą"?

do zobaczenia w przyszłą niedzielę!
klaudia ♥

ig: @tbkrnk
tt: @tbkrnk
snapchat: @ksiezniczkac
mail: tabakiernikk@gmail.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz