niedziela, 30 czerwca 2019

w mojej głowie #2

Kochani! Miło mi Was ponownie gościć na moim blogu, cieszę się, że Was widzę. Dla niewiedzących czym jest seria "w mojej głowie", zapraszam do poprzedniego posta, który wprowadza w tą tematykę. W tego typu postach, zapraszam Was po prostu do swojej głowy, do przemyśleń, wątków, wszelkich spraw, które w tej właśnie głowie kwitną. Bez dalszego pitolenia, zapraszam do dalszej części postu! :)

Zacznijmy od tego, że zrobiłam sobie niespodziewaną, nawet przeze mnie, przerwę. Nie było mnie tutaj od dwóch tygodni. Nie ukrywam, że problemem stała się moja depresja. Jak dobrze wiecie, jestem otwarta, więc nie zamierzam Wam mówić, że miałam sporo rzeczy na głowie, nie miałam czasu etc. Po prostu wstawałam i mi się zwyczajnie nie chciało. Natomiast to, co bolało najbardziej to zupełny brak wsparcia od mojej mamy. Moja mama sama walczy z depresją od wielu lat, ale nie lubi o tym mówić, ani nazywać tego po imieniu. Jak teraz o tym myślę, to może dlatego boli ją ten fakt, że mówię o tym po imieniu? Nie wiem, czy jest to kwestia tego, że nie chce przyznawać przed samą sobą, że sobie z czymś nie radzi, czy jest to kwestia braku akceptacji w społeczeństwie, ale wiem, ze brak wsparcia z jej strony mnie okropnie boli. Wiem, że jest to ciężka choroba, która zupełnie zrzuca z nóg i ciężko się z nią żyje. Wyjście z niej to nie kwestia wyjścia na dwór i zaczerpnięcia świeżego powietrza, a kwestia lat terapii. Ale nie chcę dzisiaj o tym mówić, to jest sprawa mojej mamy, a nie moja, dlatego nie chcę tego poruszać tutaj.

Moje życie to droga pełna pytań, na które nie znam odpowiedzi. Każdy czegoś ode mnie wymaga, ja sama mam swoje wymagania, a ja mam już wszystkiego po dziurki w nosie. Nie rozumiem, czemu mam robić coś, co mi nie pasuje tylko dlatego, że jest to akceptowane przez społeczeństwo. Fakt, że obcy ludzie na ulicy zaczepiają moją babcię i pytają się co u mnie jest przerażający. Możecie mówić, że są to minusy życia w małym mieście, ale to nie jest wcale, a wcale tak. To jest kwestia tego, że ludzie są ciekawscy i najwyraźniej chcą być bliżej piekła. Więc, tym ludziom z serca przypominam, że zadajemy pytania u źródła (MNIE), a nie osób trzecich (MOJEJ RODZINY). Ja z chęcią na wszystkie odpowiem, a żeby było prościej, to nawet tutaj napiszę odpowiedzi na te, które Was najbardziej dręczą :)

Jak Ci idzie na studiach? :)
Chujowo. Nie zaliczyłam pierwszego semestru na Filologii angielskiej: kultura-media-translacja dzięki literaturoznawstwie. Nie wywalczyłam egzaminu komisyjnego, ale wywalczyłam powtarzanie modułu, o które nawet nie powinnam się starać, bo na pierwszym semestrze coś takiego nie powinno istnieć, ba! nie istnieje prawnie. Dostałam za to piękne pismo, zabraniające mi uczęszczania na 2. semestr powyższych studiów i za jedyne 400 złotych mogę studia rozpocząć ponownie, przepisując niektóre oceny, zachowując status studenta i otrzymując miejsce w grupie przyszłorocznej, przynajmniej z tego, co ja rozumiem. Jeszcze nigdy nie czułam się tak potraktowana przez kogokolwiek, jak przez cudowną administrację na tym uniwersytecie. Jako, że technicznie nadal jestem studentką tego uniwersytetu, nie chcę się podkładać i mieć więcej problemów, więc ze względu, hm, szacunku, nie wymienię nazwy tego uniwersytetu.
Szczerze mam dość tej uczelni, mam dość tego, jak to się wszystko potoczyło i najchętniej rzuciłabym tymi studiami i rozpoczęła coś zupełnie nowego! Odkąd zaczęłam mieć problemy ze zdrowiem psychicznym, zainteresowałam się psychologią - chcę się dowiedzieć jak to wszystko działa i czemu moje ciało tak reaguje, a to jest jeden z najlepszych sposobów, żeby się o tym dowiedzieć - ucząc się o Nim. Niestety, z wynikiem maturalnym z biologii w postaci 26% lub 28% mogę sobie tylko pomyśleć o studiowaniu psychologii na uczelni publicznej, a na uczelnię prywatną mnie aktualnie nie stać. Właściwie, byłoby mnie stać, gdybym rozpoczęła pracę, ale obawiam się, że z tym też może być ciężko.
Powracając do Twojego pytania, jestem najlepszą studentką na roku :) [Mam nadzieję, że już nigdy nie będę musiała studiować tego kierunku.]

Podoba Ci się kierunek? :)
Podobał mi się. Pierwszy semestr był naprawdę cudowny, jak bułka z masłem. No, dobra, oprócz literaturoznawstwa, ale każdemu zdarzy się potknięcie. Nie byłam może piątkową studentką, ale sobie radziłam, z mniejszymi czy większymi problemami. Natomiast w drugim semestrze zaczęło się zadawanie sobie w kółko pytania, czy naprawdę to jest to, czego chcę? Mnóstwo historii, zarówno literatury brytyjskiej, jak i samego anglojęzycznego obszaru językowego, sporo mało przydatnych przedmiotów.. I na co to komu? Tak, doskonale sobie zdaję sprawę, że tak podobno jest na większości studiów, ale to jest PRZERAŻAJĄCE! Tracimy sobie czas na zajmowanie się i nauczanie przedmiotów, które tak naprawdę do niczego się nam nie przydadzą, a potem brakuje nam czasu na podstawowe czynności. Nie rozumiem tego i nigdy nie zrozumiem. Tym bardziej, że wykładowcy wiedząc, że ich przedmiot jest, spójrzmy prawdzie w oczy, niepotrzebny, nagle rzucają tony materiałów, zwiększają poziom trudności, a to wszystko z uśmiechem na twarzy. Jeżeli na tym polegają te studia, to ja dziękuję, naprawdę.
Czy podoba mi się sam kierunek? Teraz, patrząc z perspektywy czasu, nie, nie podoba mi się. Nie wiem, co bym po nim robiła, bo tłumaczem NIGDY nie zostanę, choćby nie wiem co. Kultura krajów anglojęzycznych mnie interesuje, oczywiście, ale nie aż w takim stopniu, w jakim jest to wymagane.
Wiecie, co mi się podobało? Moja cudowna grupa, w której zawsze, nawet w najgorszych sytuacjach, można się było pośmiać, zawsze było z kim pogadać/obgadać, zawsze ktoś był chętny do pomocy, do wszystkiego. Za nimi będę tęsknić najbardziej, zresztą już tęsknie i wydaje mi się, że długo nie przestanę. ♥

Zamierzasz zdawać prawo jazdy? :)
Nie, nie zamierzam. Zrobiłam cały kurs na prawo jazdy, zaliczyłam wewnętrzny egzamin teoretyczny, miałam końcowe jazdy, a od tamtego czasu minęły dwa lata. Nie widzę się za kierownicą. Nie widzę siebie, jako kierowcy. Boję się siedzieć za kierownicą, boję się tej odpowiedzialności, która na mnie spada w momencie, kiedy siadam za kierownicą. Nie jestem w stanie znieść tej odpowiedzialności, szczególnie, że słyszę co chwilę w radiu ile jest wypadków, tych śmiertelnych, przeraża mnie to. Poza tym, JAZDA AUTEM JEST DUŻO BARDZIEJ SZKODLIWA NIŻ JAZDA KOMUNIKACJĄ MIEJSKĄ! Autem może jechać max 5 osób (zależy od modelu), a autobusem może jechać dużo więcej! Robię to dla środowiska, a nie ze strachu! :D

Będziesz kończyć TUK (technika usług kosmetycznych)? :) 
Nie wiem, tutaj powiem szczerze. Z jednej strony, poszłam tam po to, żeby pogłębić wiedzę, czego nie zrobiłam. Ale z drugiej, mam to gdzieś. Nie pogłębiłam wiedzy, niewiele się nauczyłam, jestem w tym samym miejscu, w którym byłam przed rozpoczęciem, poziom wiedzy się ani trochę nie zmienił, co może być moją winą, bo kto by siedział i się uczył w weekendy? Ale z trzeciej strony, chciałabym ją skończyć, żeby wiedzieć coś więcej o skórze, największym narządzie człowieka. Tutaj jest wiele znaków zapytań i nie wiem, co z tym będę robić. Na pewno będę chciała to mądrzej zrobić, a nie robić dwóch rzeczy w tym samym czasie, bo ostatnio nie skończyło się to za dobrze.

Co dalej?
Nic, dalej będę żyć swoim radosnym, może czasem mniej radosnym życiem, spełniać swoje marzenia, robić to, na co mam ochotę. Prawdopodobnie dojdzie mi trochę nowych obowiązków: jeżeli zdecyduje się studiować prywatnie psychologię, będę musiała iść do pracy, co się wiążę z kilkoma rzeczami, o których nie warto mówić tutaj, na forum. Zamierzam zagłębić się w tworzenie piosenek i wierszy, sztuki. Zamierzam się spełniać.
Czego nie zamierzam robić, to przejmować się zdaniem ludzi, którzy dla mnie nic nie znaczą. To, że jakaś obca osoba powie mi lub mojej rodzinie, że powinnam zrobić TO albo TAMTO nic a nic mnie nie obchodzi. Nikt za mnie mojego życia nie przeżyje, mam je tylko jedno, więc czemu miałabym się przejmować czyimś zdaniem, skoro mogę dalej robić to, co kocham i mieć je w poważaniu?

Wiecie, jaki jest największy problem? Że ludzie nie potrafią odpuścić. Jak powiedzą A, to muszą też powiedzieć B. Dlatego tworzą życiorysy obcych osób i próbują je dopasować, a potem próbują wytłumaczyć innym, dlaczego tak się stało. Nie wiem, czy poprzednie zdanie miało sens, ale już tłumaczę: WSZYSCY chcieli, żebym studiowała angielski. WSZYSCY mówili, żebym robiła prawo jazdy, bo bez prawka to nici. Teraz natomiast widzą, co się dzieje i JUŻ PĘDZĄ Z TŁUMACZENIEM, że to pewnie dlatego się tak stało! WSZYSCY... Dość. Wszyscy niech się zajmą swoim życiem. Mam serdecznie dość wysłuchiwania kolejnych rad i porad, o które nigdy nie pytałam i których nigdy nie chciałam. Mam dość wysłuchiwania od obcych ludzi niestworzonych rzeczy o mnie. Wiem, kim jestem. Wiem, co powinnam, a czego nie powinnam. Słucham swojego sumienia i tego, co mi ono podpowiada. Wy zajmijcie się swoim sumieniem i swoim życiem. Nam wszystkim wyjdzie na dobre.

klaudia x

ig: @tbkrnk
tt: @tbkrnk
mail: tabakiernikk@gmail.com
snapchat: @ksiezniczkac

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz